czwartek, 25 sierpnia 2016

sezon pomidorowy w pełni...

   Mój świat kręci się w tym roku wokół pomidora.Przejmuję się,staram,podlewam gnojówkami i pryskam ekologicznymi środkami.Nadszedł czas największych zbiorów.Już powoli wchodzi zaraza ziemniaczana ale może jeszcze chwilę oprzemy się paskudzie.
   W tym momencie pomidorki przed drugim większym zbiorem
   
   Pomidorki z poprzedniego zbioru wykorzystane na maxa.

                              Tak wyglądał poprzedni zbiór


                            Część leżakowała do zjedzenia 


                                        Część ususzyłam


                           Część lata zamknęłam w słoikach,mniam

Mój przepis na przecier jest mega szybki.
Zagotuj pokrojone pomidorki z małą ilością wody,zblenduj.
Weź miskę z dziurą do miksera i włóż taki dynks do przecierania w dziurę.Mniej chlapie po kuchni.
Potem wlej sos pomidorowy do pojemniczka w misce 
I blenduj.Musu ubywa i zostają tylko farfocle ze skórki i pestki.A resztę zagotuj i gorące wlej do literowych słoików.Nie pasteryzowałam bo i tak będzie ok.
Uwielbiam zupę pomidorową z własnych pomidorów w zimę.Po prostu pycha!Smacznego.









poniedziałek, 11 lipca 2016

moje pomidory...

   Tegoroczne ulepszenia,nowe nasiona i własne sadzonki zaowocowały świetnymi wynikami.
   W tym roku w tunelu,inspekcie,w gruncie i w donicach mam ponad 100szt. pomidorów.Na dzień dzisiejszy niektóre są bardzo duże i pięknie zawiązały.Niektóre są mniejsze,ale mają dużo kwiatu.Może są późniejsze i będą aż do przymrozków.
   Tunel
                             Healt Kick,pomidor dobry do suszenia.


                                                 Marianas Peace


                  Arkansas Marvel,pomidorek żółto pomarańczowy.


                                                        Aussie


                                                 Gregorias Altai

W gruncie pomidorki niektóre są nawet ładniejsze jak w tunelu.Mniej je przypiekły niedawne upały.


                                                 Gregorias Altai


                                                     Gogosha

                            Pineaple Green,pomidorek zielonkawy.


                               Great White,pomidorek jasno żółty.


                                                 PrudensPurple


                                  Opalka,pomidorek na koncentrat.


                                     Stupice,mój pierwszy kolorek.

W inspekcie popełniłam błąd.Za bardzo zagęściłam nasadzenia i nie będzie dużych zbiorów.


                                                  Sevryuga


    Great White

    Prudens Purple

I kilka koktajlówek.Zachwycają mnie różnorodne kształty.      

   



Jestem bardzo zadowolona z moich pomidorków.Ochrona jest tylko z naturalnych oprysków.Nawoźę gnojówką z pokrzywy i raz sypnęłam nawóz wieloskładnikowy z przewagą wapna.Czekam teraz z niecierpliwością na pierwsze zbiory.Oj będzie pomidorowo w tym roku.Chociaż i inne warzywa obrodziły.O tym jednak innym razem.Dziś bohaterem był pomidor.

rosołowa kostka warzywna...

   Kupując w sklepach gotowce musimy się liczyć z tym że będzie tam czysta chemia.Cokolwiek w torebce by do ręki nie wziął to chemia.Czyste zioła są ok.Tu nic nie spsuli,ale pomysły,zupki są owszem smaczne ale jakim kosztem.
   Od jakiegoś czasu kupuję vegetę natura,tu nic nie ma prócz soli i warzyw.Problem był z kostkami.Trzeba było zrobić wywar warzywny żeby coś ugotować,a ja mam tak że lubię się narobić raz a potem przez dłuższy czas korzystać z efektów mojej pracy.Tak jest z przetworami,tak od jakiegoś czasu jest z kostką rosołową.Znalazłam różne przepisy,ale to co nie lubimy wywaliłam,dałam mniej soli i ...efekt jest:ŁAŁ smaczne!

                    KOSTKA ROSOŁOWA-MROŻONA

400g.marchewki
200g.pietruszki
2 garście liści selera liściowego
2 łyżeczki papryki słodkiej
całe opakowanie pieprzu ziołowego
20 łyżeczek soli
4 łyż.oliwy z pestek winogron

Warzywa zmieliłam na tarce do ziemniaków na placki.Zalałam trochę wodą i pogotowałam 10 min.Wrzuciłam na sitko,wycisnęłam jak wystygło ręcznie.Dodałam przyprawy.Wstawiłam na noc do lodówki.Jutro poporcjuję dużą łyżkę na jeden obiad.Zawinę w folijkę i do zamrażarki.
Ciekawa jestem jak z selerem będzie smakować,ostatnio nie miałam i była tylko marchew i pietruszka.Oczywiście można oddać inne warzywa.Cebulkę,pora,czosnek.Kto co lubi.Te ostatnie trzeba podsmażyć przed dodaniem do ugotowanych.Ja nie daję.
   Tak wygląda gotowa do poporcjowania

A tak poporcjowana

środa, 9 grudnia 2015

warzywnik inaczej...

   W tym roku priorytetem stał się warzywnik.W pierwszych latach miałam cudne warzywa.Czy to w namiocie,czy w gruncie wszystko aż kipiało z chęci wzrostu.Parę lat już coś mnie bierze,bo pracy jest przy warzywach a efektu brak.
   Postanowiłam eksperymentalnie zrobić podwyższone grządki.Nosiłam się z tym zamiarem lat parę.Chciałam takie na wzór angielskich:z dech zbity prostokąt i wypełniony odpadami,liśćmi,kompostem i na wierzchu ziemią.Niestety dla mojego lubego jest to czysta marnacja drewna.W tym roku próbuje po prostu wały.Trudno,będzie mi się rozsypywać na grządkę.Najważniejsze że zaczęłam.
   Poza wałami w większej skali zaplanowałam sobie wysypanie całego warzywnika liśćmi.Planuje trochę podnieść grządki żeby nie zlały się z dróżkami.Na dróżki i część między tunelem a truskawkami planuję położyć najpierw kartony (bo tak są chwasty) i dopiero na karton liście.Na grządki liście dam bezpośrednio.Nawet jak jest tam jakiś chwast to z miękkiej żywej ziemi wyjdzie przy pieleniu jak z masła.Wszędzie tam gdzie wysypywałam liśćmi miałam super ziemię.Mięciutką i żyzną.Poziom gruntu się podniósł dzięki tej mojej ziemi liściowej.Same plusy.Mam jeszcze trochę tych liści,ale podejrzewam że może mi zabraknąć.Mimo że zrezygnowałam z wysypywania cisów na rzecz warzywnika to jednak rabatę przy kuchni pod kanny i dalie muszę wysypać.Zresztą rabatę różaną też.
   Plany planami a rzeczywistość swoją.Mam tylko nadzieję że będę miała wyższe plony.Powysiewam też pomiędzy warzywa kwiaty które pomagają chronić przed robalami:aksamitkę,nagietka,nasturcję.Same pomarańczowe kwiatki :D.Do tej pory siałam je tylko w ziołach.Trochę się zmieni.Pocieszam się myślą,że może nie będzie oszałamiających plonów,ale będzie mniej pielenia :D.

   Na zdjęciu podwyższone zagony w trakcie realizacji.

sobota, 5 grudnia 2015

liście,złoto Matki Ziemi...

   Wielu z nas nie docenia liści.Jesteśmy zachwyceni soczystością wiosennych liści,złotem,czerwienią liści jesiennych.Niestety gdy spadną zaczynamy ich nienawidzić.Bo trzeba coś z nimi zrobić.Zniszczą nam trawnik,kostkę.W rynnach blokują odpływ wody i w razie deszczu leje się przez rynny po ścianach zamiast przez spusty.Jesteśmy na nie wściekli.Bo nie dość,że pracujemy w pracy to jeszcze w domu trzeba zacząć grabić.Człowiek przytuliłby się do kocyka z ciepłą herbatką a tu liście nas gonią z kanapy do roboty.

   Zmieniając swoje nastawienie do liści będziemy przyjemnie spędzać czas przy ich grabieniu i wykorzystywaniu.Nie ma nic przyjemniejszego jak dotyk żyznej ziemi liściowe.Oczywiście mówię tylko o ogrodnictwie :D
   Od lat kilku.Odkąd zaczęłam czytywać książki o uprawie ekologicznej uwielbiam liście.Nie mogłam patrzeć jak w pierwszych latach po mojej przeprowadzce teściówka paliła liście.Nie wiedziałam wtedy co z nimi zrobić.Gdy zrobiłam kilka rabatek kwiatowych już wiedziałam co.
   Na początku wysypywałam trocinami.Trociny jednak trzeba zkądś
przywieść.Nie chcą dawać,trzeba płacić.Liście mam na wyciągniecie ręki.4 duże klony ponad 40 letnie,18 leszczyn,3 orzechy,2 małe lipy(oj urosną niedługo)2 dęby i jeszcze zapomnianego żółtego klona

+wierzbę i było jeszcze 5 sumaków octowców.Niestety zmarzły 3 lata temu i w ich miejsce są malutkie katalpy.Ale liście mają taaaakie duże.
   Mając tyle drzew liściastych mam za mało liści.Wysypuję pod każdy kwiatek,krzaczek i iglaczka.Wysypuję całe rabaty.Przez następny sezon pięknie się rozkładają i mam 2w1.Brak pielenia,lub sporadyczne oraz piękną nawiezioną glebę.

           

   Tamtej jesieni liście wrzuciłam do czarnych worków i zostawiłam samopas.Tej jesieni miałam nie do końca rozłożoną ziemię,ale mi to nie przeszkadza.Przesadziłam wszystkie domowe kwiaty w moją ziemię.Nie kupiłam ani woreczka.O nie!Mam już dość byle czego.Każda ziemia którą kupuję jest do niczego.Rośnie na niej białe coś.Woda nie chce się utrzymać w ziemi  tylko przelatuje do podstawki.Rośliny marnieją.Powiedziałam dość.Moja ziemia jest przyjemna w dotyku,mięsista,pachnąca.
   W tym roku wykorzystuję liście jeszcze w innym celu.Stworzyłam sobie 3 podwyższone zagony w warzywniku.Część wypełnienia zagonów to oczywiście liście.Przerobią się na piękną ziemię.Warzywa będą miały co jeść.A ja będę miała mniej pielenia.

 Na ostatnim zjęciu moje podwyższone rabaty w trakcie tworzenia.W tym momencie są całe zasypane liśćmi.Jeszcze nierozłożony kompost i warstwa wierzchnia ziemia.

piątek, 6 listopada 2015

koniec sezonu...

   Sezon zakończony?uff
Mężu motał się od kilku lat.Co zrobić z jabłoniami:wyrwać czy zainwestować?W końcu się zlitował nade mną i wyrwał!!
   Od kilku lat motał się ze źle posadzonymi,źle zaszczepionymi i źle prowadzonymi jabłoniami.Żal było wyrwać i żal nadal dbać.W końcu wyrwał.Na to miejsce posadzi wiśnie.
   Najpierw jednak zadba o pole.Donawozi obornikiem i głęboko zaorze tzw.głęboszem.Błędy popełnione przy jabłoniach naście lat temu mściły się na nim lata.Złe podkładki i złe szczepienie.Złe sadzenie i początkowe błędy w dbaniu dały finał w tym roku:wyrwane drzewa.Nie trzeba słuchać osób które się nie znają i twierdzą,że samo urośnie!
   Nic to.Mężu bogatszy w doświadczenie i biedniejszy o "parę zł".Teraz już wie co z czym się je i już sam da radę z wiśniami.Bo na tym to on się zna jak ta lala!Wiśnie rosną jak złoto a i plon jest zadowalający.Plantacja wiśni zwiększy się o 1.7h.
   W końcu doczekałam się męskiej decyzji o wyrwaniu badziewia.Teraz czeka mnie tylko sadzenie i pielenie.Uwielbiam to drugie!

Tylko jak kwitły były piękne!

czwartek, 18 czerwca 2015

kwiaty czarnego bzu...dar natury

   Od wielu lat robię jesienią sok z czarnego bzu z dodatkiem malin.Panaceum na odporność i chorobę.Kiedyś robiłam tylko z bzu.Nikt nie chciał pić.Po dodaniu malin piją wszyscy.Nawet Julia.
  W tamtym roku za późno zorientowałam się i nie zrobiłam nic z kwiatów czarnego bzu.Tylko trochę nasuszyłam.W tym roku wyruszyłam na zbiory z dużym pojemnikiem i nazbierałam go 2 razy po brzegi.


   Bez jest piękny.Taki nieskazitelny.Pachnie mocno.Zdominował w moim domu wszystkie inne zapachy.Niektórym się nie podobał.Ja lubię i wąchałam zadowolona.

                        MIÓD Z KWIATÓW CZARNEGO BZU:
*40 szt.baldachów
*3.5l.wody
*3.5kg.cukru
*sok z dwóch cytryn 
*10 g.kwasku cytrynowego
Kwiaty odcinamy z łodyżek.Im mniej łodyżek tym lepiej,ale bez przesady.Zalewamy wodą.Gotujemy w płytkim garnku z 10 minut i zostawiamy na noc do naciągnięcia.
   Odcedzamy i dodajemy resztę składników.Gotujemy na małym ogniu,zbieramy szumowinę.
   Po godzinnym gotowaniu zmniejsza się ilość wody i syrop się zagęszcza.Trzeba wyczuć moment kiedy będzie dość.Jak odparowałam w tamtym roku miód z lipy to łyżki wbić nie mogłam.W tym roku udało mi się idealnie.Odparowałam tylko tyle i wystarczyło.
   Miód nabrał wyrazistego koloru i był słodziutki jak prawdziwy.Przepyszny.Można wyżerać łyżkami na kanapkę.Można do herbaty,można jeść w chorobie.Dowolność wszelka.

                          WINO Z KWIATÓW CZARNEGO BZU
*40 baldachów
*2 garście rodzynek
*1l.soku pomarańczowego
 *2 cytryny sparzyć wyszorować cienko obrać,wyrzucić białe spod skórki i pokroić cytrynę na plastry
*2 l wody
*drożdże piekarski
Wszystko zlać do balonu z rurką i zostawić na 3-5 dni.Drożdże zjedzą cukier z rodzynek i soku.Po tym czasie odcedzić.Wlac do balonu 15 litrowego i :
*1.5 kg cukru rozpuścić w 2l .wody wlać gdy wystygnie do balonu.
*10 g.czarnej herbaty zalać i po ostygnięciu odcedzić i dolać do balonu.
Po kilku dniach gdy fermentacja prawie ustanie :
*1.5 kg. cukru rozpuścić w 2l wody i znów wlac po ostygnięciu.Dopełnić balon do 11l wodą.Zlać po ustaniu fermentacji do butli aż pod korek żeby było jak najmniej powietrza.Można zasiarkować i dosłodzić wedle uznania.Ja podgrzewam wino do 80 st.C i to zabija drożdże.
Winko lecznicze i pyszne.Moje jeszcze pracuje,ale zaraz dodam drugą partię cukru.Smacznego.

                            
                                   SYROP NA KASZEL:

*50 baldachów
*3 kg. cukru
*10 g. kwasku cytrynowego
*2 l.wody
*laska wanilii
Kwiaty odciąć z łodyżek,zalać gorącą wodą,dodać cukier i kwasek + rozciętą laskę wanilii.Odstawić na 2 dni.Przecedzić,zagotować.Rozlać wrzątek do butelek i gotowe.
Uwaga:W pierwszym przepisie z którego korzystałam mowa była o tym żeby kwiaty zalać wodą bez cukru.Nie polecam.Kwiaty bez cukru spleśniały.Musiałam robić drugą partię.


   Kwiaty czarnego bzu także ususzyłam.Zebrałam po 10 baldachów w kiść i powiesiłam na strychu.Będą jak znalazł do herbatek,toników i szamponów. 






   Maj był bardzo pracowity.Zrobiłam jeszcze syrop z pędów sosny,ale o tym innym razem.Jeżeli ktoś ma pod ręką kwitnący czarny bez to warto go chociażby nasuszyć.Mało to pracowite,a w zimę może się przydać.

Powodzenia.