poniedziałek, 22 grudnia 2014

Święta


  W ferworze walki o fajne święta...usiadłam na dupie i mam w nosie.Jakie będą to będą ja się nie będę zabijać.
Starsza skończyła dopiero co antybiotyk,zalecenie miesiąc sterydów wziewnych-zapalenie płuc było.Ja jeszcze na antybiotykach,dychałam z gardła jak gruźlik a żołądek wywracał się na drugą stronę,już jest lepiej jednak od czasu do czasu to nawet antybiotyk przeżyję.
Mężu w szpitalu,ot wybrał sobie czas tuż przed Wigilią żeby na operację pójść.Na szczęście nic poważnego (mam nadzieję) tylko żylaczek 2 cm.średnicy do wycięcia.Pikuś ,Pan Pikuś!!
Nic to przed Wilią zjechała rodzicielka i naszła mnie na produkcji takowej choinki:
I powiem Wam tak,to była chwila relaksu i zapomnienia o choróbskach.Nie żadna męczarnia przy garach tylko mini ozdóbka.
I jest git,jest dobrze.Wilia przyjdzie i pójdzie a my padniemy na pysk.O nie,nie w tym roku.W tym roku makowiec kupiony,do tego szarlotka i serniczek i finito.Wiadomo postnie to tylko trochę potrzeba .Za to w święta obcykane mam że piekarnik robi za mnie robotę.Zawsze są takie mięsa,że pieką się same i lux.
   Tak więc życzę Wszystkim zaglądającym  ;
            ZDROWYCH WESOŁYCH ŚWIĄT Z RODZINĄ

piątek, 12 grudnia 2014

być eko ...



   Hmm.. człowiek zimą ma więcej czasu i kombinuje:piecze własny chleb,robi wędliny,przyprawy,ozdoby,decu i ostatnio kremy.
   Niby nic,a jednak chemia jest we wszystkim.W jedzeniu,piciu,kosmetykach,środkach do sprzątania i nawet w super świetnych ubraniach-polarach.Z wielu rzeczy zrezygnowałam,nie stałam się fanatyczką tylko li pieluch wielorazowych,używam jednorazówek na noc i chusteczki jednorazówki też są od lat w mojej torbie.Jednak dusząca i żrąca chemia łazienkowa jest bee,nie kupuję.
   Z jedzenia wybieram to co ma najkrótszy skład to samo kosmetyki.Dorastająca córka zmusiła mnie do weryfikacji kosmetyczki.Weroninia chce się już podmalować,chce stosować kosmetyki i muszę wybrać dla niej to co jej nie zaszkodzi a pomoże.Zaczęłam czytać,najpierw o kolorówce-bo tu jest nacisk młodzieży,potem o pielęgnacji.I cóż?Wiele młodych kobiet borykało się z niedoskonałościami cery oszalałej po super świetnych kosmetykach.Doszły do celu-pięknej buzi,ucząc się na własnych błędach i cierpiąc przy tym na pewno katusze.Znalazłam wiele blogów o naturalnej pielęgnacji,wiele przepisów i wiele sklepów proponujących składniki naturalne z których można zrobić kosmetyki łagodne dla cery problematycznej.
   Znalazłam,kupiłam i testuję.Najpierw na sobie i jestem na razie zadowolona.Nie robię na razie kremów,ale pierwsze sera są już w mojej lodówce.Prościutkie:jedno na bazie wody,aloesu i wit.C na dzień,drugie na noc z samych olei odpowiednich do mojej cery + żel hialuronowy i lecytyna z wit.A+E.Kupiłam duży olej z orzechów włoskich i olejuję nim włosy przed myciem.Dłużej są świeże.Popełniłam też błyszczyk dla Werci,podoba jej się strasznie.Usta błyszczą jak nie powiem co a dodatkowo długo zostaje na ustach i odżywia super.Dodatkowo będę stosowała na skórki u rąk.Straszne mam wiosną i po babraniu się w ziemi.Trzeba im pomóc na zaś.
   Wracam do tego z czym bawiły się nasze matki lub babki.Zero konserwantów,krótkie terminy ważności i mniej chemii.Nawet Julce się dostało.Zamiast umyć ją ostatnio jak zwykle jej dzieciowym mydełkiem to umyłam płatkami owsianymi w torebce z materiału.I uwierzcie mi dużo fajniejsza jest zabawa z płatkami które puszczają mleko.Woda robi się biała,mama pozwala ją pić,a nie burczy,że nie wolno bo bee z mydłem.Ciałko Julki tez bardziej nawilżone,dobrze że nie mamy żadnego AZS,lub innej francy.Borykamy się tylko z lekko przesuszoną skórą i takie delikatne mycie będzie dla niej super.
   Taaa człowiek się starzeje,zmienia,głupoty przychodzą do głowy.Myślę jednak,że jak córki popatrzą od małego na naturalne produkty to może chętniej przy nich zostaną.