piątek, 12 grudnia 2014

być eko ...



   Hmm.. człowiek zimą ma więcej czasu i kombinuje:piecze własny chleb,robi wędliny,przyprawy,ozdoby,decu i ostatnio kremy.
   Niby nic,a jednak chemia jest we wszystkim.W jedzeniu,piciu,kosmetykach,środkach do sprzątania i nawet w super świetnych ubraniach-polarach.Z wielu rzeczy zrezygnowałam,nie stałam się fanatyczką tylko li pieluch wielorazowych,używam jednorazówek na noc i chusteczki jednorazówki też są od lat w mojej torbie.Jednak dusząca i żrąca chemia łazienkowa jest bee,nie kupuję.
   Z jedzenia wybieram to co ma najkrótszy skład to samo kosmetyki.Dorastająca córka zmusiła mnie do weryfikacji kosmetyczki.Weroninia chce się już podmalować,chce stosować kosmetyki i muszę wybrać dla niej to co jej nie zaszkodzi a pomoże.Zaczęłam czytać,najpierw o kolorówce-bo tu jest nacisk młodzieży,potem o pielęgnacji.I cóż?Wiele młodych kobiet borykało się z niedoskonałościami cery oszalałej po super świetnych kosmetykach.Doszły do celu-pięknej buzi,ucząc się na własnych błędach i cierpiąc przy tym na pewno katusze.Znalazłam wiele blogów o naturalnej pielęgnacji,wiele przepisów i wiele sklepów proponujących składniki naturalne z których można zrobić kosmetyki łagodne dla cery problematycznej.
   Znalazłam,kupiłam i testuję.Najpierw na sobie i jestem na razie zadowolona.Nie robię na razie kremów,ale pierwsze sera są już w mojej lodówce.Prościutkie:jedno na bazie wody,aloesu i wit.C na dzień,drugie na noc z samych olei odpowiednich do mojej cery + żel hialuronowy i lecytyna z wit.A+E.Kupiłam duży olej z orzechów włoskich i olejuję nim włosy przed myciem.Dłużej są świeże.Popełniłam też błyszczyk dla Werci,podoba jej się strasznie.Usta błyszczą jak nie powiem co a dodatkowo długo zostaje na ustach i odżywia super.Dodatkowo będę stosowała na skórki u rąk.Straszne mam wiosną i po babraniu się w ziemi.Trzeba im pomóc na zaś.
   Wracam do tego z czym bawiły się nasze matki lub babki.Zero konserwantów,krótkie terminy ważności i mniej chemii.Nawet Julce się dostało.Zamiast umyć ją ostatnio jak zwykle jej dzieciowym mydełkiem to umyłam płatkami owsianymi w torebce z materiału.I uwierzcie mi dużo fajniejsza jest zabawa z płatkami które puszczają mleko.Woda robi się biała,mama pozwala ją pić,a nie burczy,że nie wolno bo bee z mydłem.Ciałko Julki tez bardziej nawilżone,dobrze że nie mamy żadnego AZS,lub innej francy.Borykamy się tylko z lekko przesuszoną skórą i takie delikatne mycie będzie dla niej super.
   Taaa człowiek się starzeje,zmienia,głupoty przychodzą do głowy.Myślę jednak,że jak córki popatrzą od małego na naturalne produkty to może chętniej przy nich zostaną. 

2 komentarze:

  1. Zaimponowałaś mi kosmetyczną produkcją, a o zastąpieniu mydła płatkami nie wiedziałam - to tylko dla dzieci, czy dla nas też?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie próbowałam,zawsze można poeksperymentować i zobaczyć czy czujesz się umyta po takiej kąpieli czy jednak nie.

    OdpowiedzUsuń