środa, 30 lipca 2014

rabata z daliami i inne zakątki...



   Dalie mam w tym roku od dobrych ekotopikowych dusz.Urosły ogromne i niestety z braku czasu nie zdążyłam podeprzeć kołkami i się były położyły.Trudno,nauczka na przyszłość :posadziłaś-wbij od razu kołek,przywiążesz później.Poza daliami dostałam jeszcze kanny.Niestety jak robiłam zdjęcia to jeszcze nie kwitły.Za to wczoraj widziałam,że kwitną.Jak się zmobilizuję to dam znać.
Na początku dalie:


Róże z nagietkami są na samym końcu rabaty,za nimi już tylko bukszpan:

 Nowy tegoroczny nabytek,który mnie zachwyca swoim wyglądem,bez koralowy.Rośnie jak zwariowany:
 Nasionka aksamitki dostałam od dobrej duszy eko i są cudne!
 Ta zbitka roślinek chowa się pomiędzy dużymi kwiatami.Żeby ją zobaczyć to trzeba się dobrze pokuć o berberysa,są tam róże miniaturki,budleja dawida i gipsówka:
 Tutaj cienisty zakątek z hortensjami,funkiami,miodunką pstrą.Na drugim zdjęciu ta czerwona plama kwiatów to pysznogłówka(pachnie bosko,jak bergamotka):


 Tutaj mocno słoneczny zakątek.Zdjęcie zrobione z tyłu rabaty.Na rabacie róże,peonie,miodunka,jakieś goździczki:
 Inne ujęcie nagietków ,tym razem z ziołownika:

podsumowanie ...



     Podsumowując tegoroczny sezon=wyszliśmy na 0.
Tonaż był jednak taki sam.Mimo że mężu straszył,że malutko będzie.Zresztą jak co roku.Sieje ten chłopina panikę a plon jest całkiem ok.Wiadomo,że powinno być więcej,bo drzewa większe,szersze.Niestety warunki atmosferyczne jakie były w trakcie kwitnienia były delikatnie mówiąc złe.Nie dość,że pszczół mało to nawet wiatr nie mógł zapylać bo padało.
   Plon był,za to ceny nie.Skup zaczął od 1.10zł za 1 kg.My zaczęliśmy rwać jak cena była 1zł.Skończyliśmy na 0.90zł.
Suma sumarum,dostaliśmy tyle kasy żeby zwróciły się nakłady finansowe i koszty ludzi.Nasza praca i dochód wyszły na 0.
   Pokładamy nadzieję w latach następnych bo teraz to finito i żeby to nie przeszło na następny rok.
Cena w tamtym roku była ponad 2 zł.Bodajże 2.6zł za 1 kg.luksusowa.Z tym że żeby tak było to musi być mało owocków u południowych sąsiadów.U nich jest wcześniej i dlatego magazyny są pełne jak u nas się zaczynają zbiory.Nie życząc nikomu źle,życzę naszym producentom owoców super zbiorów w przyszłym roku i super ceny na dodatek.Żeby nakłady pracy były docenione i opłacone.

niedziela, 13 lipca 2014

wiśniobranie w pełni...



   Sezon w pełni.Lubię to zamieszanie śmiechy,dogryzanie sobie i nawet to totalne zmęczenie po całym dniu pracy lubię.W tym roku nie jestem na polu,mieszam tylko w garkach i wydaję obiady.Brak mi tego wiśniowego szaleństwa-jak nazywamy sezon.
   Zrobiliśmy 3 dni przerwy pomiędzy wczesną wiśnią a Łutówką,bo ta ostatnia jeszcze nie dojrzała tak do końca.Miejscami znajdują się czerwone i trzeba by przerywać.Za to dzień wczorajszy wykorzystany na maxa!Włożyłam w słoiki 27kg.wiśni!!!Już pod koniec dnia gdy zabrakło gazu przy pasteryzacji to nie wiedziałam jak się nazywam.Potem coś drgnęło,pewnie przewietrzenie się na dworzu jak szłam po butlę z gazem pomogło.Bo pracę dokończyłam nawet w stanie nie wskazującym na stan agonalny.Zrobiłam bardzo dużo,bo moja rodzinka uwielbia wiśnie z kompotu.Z tamtego roku zostały 3 słoiki i to mocno się oszczędzali żeby nie spałaszować wszystkiego.W tym roku mogą poszaleć do woli.Tzn.dopóki starczy kompotów.
   Uwielbiam robić weki,nalewki.Wszelkie przetwory to moje hobby.W garach na co dzień nie lubię mieszać,ale wyczyn w postaci 30 kg.wiśni czy 50 kg.ogórków jest jak najbardziej ok.
Truskawek w tym roku to nie zrobiłam dużo.Uzbieraliśmy około 40 łubianek i większość została zamrożona na zimę.Tutaj prym wiodą kluski z truskawkami.Wszyscy się ślinią jak widzą rozmrażające się truskawki.
   Dużo mi zostało soków robionych w sokowniku z agrestu,rabarbaru i winogron więc nie robiłam prawie żadnych w tym roku.Jeden sokownik z truskawek raptem,nic z wiśni ani z porzeczek.Zostalo mi trochę czerwonej na krzakach.Nie wiem czy się nie skuszę na sok właśnie z nich.Jak zrobiłam w tamtym roku konfiturę z czarnej i czerwonej to może poszło 10 słoiczków.Reszta stoi.A żal żeby się nie zmarnowała to coś trzeba zrobić.A zamrażarka już niewiele pomieści.Z tym,że zaczynam mieć problem z innej strony.Piwnica też już niewiele pomieści.

PS.Pamiętne wiśniobranie będzie tego roku.Julka zaczęła sikać do nocnika.Nie za każdym razem dam radę złapać,ale jest początek i odzwyczaiła się od piersi.Zawsze była na bakier z piersią,lepsza była łycha i już!Miałam mimo to nadzieję na dłuższe karmienie córci.Nic to 11 miesięcy też może być.Chociaż żal.    


niedziela, 6 lipca 2014

życie codzienne...


    No cóż,życie nas nie rozpieszcza,nie ma fiesty codziennie a i urodziny są tylko raz do roku.Po za tym,praca,praca,praca.
Dobrze jak człowiek dostaje za swoją pracę godziwe pieniądze bo o takich wyżebranych to żal mówić.
   Niestety na dzień dobry,czyli na dzień otwarcia skupu,który otworzył swoje podwoje w dniu wczorajszym nic nie wróży,żebyśmy w tym roku zarobili owe godziwe pieniądze.Naprawdę ja nie chcę jeździć mercem klasy S,posłać dzieci do prywatnej szkoły i robić wojaży po krajach których nazw nawet nie jestem w stanie  wymienić a które kosztują półroczne zarobki dobrze zarabiającej rodziny za 2 tygodnie pobytu.Ja po prostu chciałabym,żeby starczyło nam na godne życie. 
  *Żeby mąż mógł pracować tylko na roli a nie tłuc się 100 km.do Warszawki coby dorobić na życie bo z pola nie starcza.
  *Żeby mąż miał spokojną głowę i nie martwił się jak zwiążemy koniec z końcem,bo przecież teraz jest nas o jedną osóbkę więcej.
  *Żeby mąż mógł zająć się tylko jedna pracą a nie łapał 2-3 sroki za ogon i nic tak do końca nie przypilnował na 100% bo sił już nie starcza i czasu.
  *Żeby mąż w końcu usiadł na dupie i cieszył się wiosną,bo tak naprawdę nie ma czasu na stanięcie i zastanowienie się :oo lipa już kwitnie!
   Chciałabym żeby po prostu w ciszy i spokoju,bez niepotrzebnej gonitwy można było zarobić na życie i cieszyć się pracą.
Wydają się takie trywialne te moje marzenia,a to przecież podstawowe potrzeby.
   Sprawa jest beznadziejna.Skup wystartował do wiśni na mrożenie z ceną 1zł. za kg.Im dalej w las,czyli więcej wiśni na rynku to cena będzie malała.Jak zacznie się zbiór Łutówki ,która ma dużo owocu i skupowana jest na soki,dżemy i do jogurtów cena będzie już dramatycznie niska.A u nas Łutówki 4 hektary!
   Mąż nie da mniej za urwanie łubianki wiśni jak 1.5zł.Tak ma,zresztą na wyzysku nikt się nie wzbogaci.
Rachunek jest prosty:w łubiance 3 kg razy 1 zł= 3 zł. za łubiankę dostaniemy na skupie.1.5zł trzeba zapłacić człowiekowi ,zostaje 1.5zł dla nas.Mężu do tej pory wyliczył,ze w pole wpakował około 15000zł (opryski i nawozy,paliwo). Ile trzeba by zarobić żeby się wróciło?A co z zarobkiem dla nas,na życie?Dupawo jest,mówiąc brzydko.Jak cena zleci do 50-60 gr.trzeba będzie nie rwać, nawet za ludzi się nie wróci,bo przecież jeszcze obiady i woda na pole i kawa.To też kosztuje,z tym że to już nikogo z przetwórni nie interesuje.A co ,oni zarobią!! 

PS. Na tej huśtawce mąż powinien się leniwie bujać i patrzeć jak trawa rośnie.Nie mylić z myślami: ożesz znów trzeba kosić!!

sobota, 5 lipca 2014

prace codzienne 2...


    Jeszcze chwilka,jeszcze momencik i zaczną się wiśnie.Och jak mi się nie chce w tym roku totalnie to szok.Muszę zrobić parę rzeczy w ogródku bo inaczej przez 2 tyg. nic nie zrobię.Wczoraj zrobiłam z Wercią jeden rząd winorośli.Ona obcinała na górze równo z siatką a ja pieliłam pod spodem i wycinałam to co urosło niepotrzebne.Zostały mi jeszcze 2 rzędy i ze 40 szt. w tunelu.Muszę jeszcze opryskać profilaktycznie od mączniaków i będzie z winoroślą finito.
   Bardzo mi w tym roku wiosenne przymrozki załatwiły rosnące już latorośle.Pomarzły i aż żal było patrzeć jak smętnie zwisały.Potem zaskoczyły mnie i odbiły z zapasowych pąków i nawet będzie trochę owocu.Najsympatyczniej zapowiada się zbiór z winorośli przerobowych.takich co dają super sok i można z nich wino robić.Kiedyś planuję sprzedaż plonu bo sama nie wykorzystam zbioru.
   Gorzej za to wygląda sprawa z deserowymi.Te bardziej wrażliwe są i już nie bardzo chciały kwitnąć na zapasowych latoroślach.Będzie mniej wyżerki.Chciałabym mieć ich kiedyś tyle ,że będę sprzedawać.Pewnie to tylko moje marzenie,ale się nie przejmuję.Lubię prace przy nich.Niby człowiek się naszarpie i namota nieraz.Mąż namawia żeby wyrwać.Ja mimo to stoję okoniem do jego propozycji.Niech będą,zawsze coś się zje,a praca jest moja,więc niech się nie czepia.Robota głupiego lubi,a ja nie oddam mojej przy winorośli.
   Zostanie jeszcze do opielenia jedna rabata.Tam to po prostu totalnie chwasty się rozpanoszyły.Nie wiem dlaczego,ale rosną na potęgę i człowiek nie nadąży pielić.Dobrze,że chociaż rosną tam duże rośliny to nie zagłuszą ich te chwaściska bo jednoroczne to szans by nie miały.
   Nie bardzo mam kiedy wykonać te prace,ale muszę się jakoś sprężyć bo nie mam wyboru.Julcia daje czadu a i z Wercią też trzeba pobyć i na rowery pojechać.Nawet człowiek się nie spostrzeże a tu już wieczór.
   W poniedziałek Weroniśka jedzie na parę dni nad morze z klasą.Trochę spokoju będzie,ale i tęsknoty. 
Winorośle przerobowe Marechal Foch.Przepyszne.

piątek, 4 lipca 2014

osiołkowi w żłoby dano...


   Nie ma jak duży wybór wszystkiego za demokracji.
Mężu w prezencie urodzinowym chce mi kupić robota kuchennego o którym od jakiegoś czasu przemyśliwam.
   Spędziłam na szukaniu i porównywaniu w necie juz tydzień jakby skłaniam się ku jednemu modelowi,ale nie do końca jestem przekonana bo nie ma jednej opcji która mnie interesowała.
  Najpierw chciałam Philipsa 
    Miał wszystko co można sobie wymarzyć.Z tym,że chleba już w nim nie ukręcę.
   Potem napaliłam się na Kenwooda Prospero.Okazało się że jest plastikowy i kiepskie miał opinie.Odpadł.

  Zauroczył mnie Moulinex,nawet przeżyłabym rubinowy kolor.Z tym,że jak tak pomyślałam to jednak i Kenwood i Moulinex miały za małe misy na moje potrzeby.Około 4l. to mało jeżeli chodzi o chleb z 1.2kg.mąki.
   Powróciłam znów do Kenwooda i na razie stanęło na Major KMM770
 Jest cudny.Aluminium z metalem.Mocny silnik 1200W.Możliwość rozbudowy o różne sprzęty.I to co misiom potrzebne:misa 6.7l!!
Uwaga jest haczyk,a nawet dwa:brak jednego wyjścia na wolne obroty i nie można zainstalować malaksera który trze ziemniole na placki (jest szatkownica,ale ta nie ma odpowiedniej tarki) i cena.Sam goły bez dodatków tylko z kielichem kosztuje dużo.Jak dorzucimy jeszcze maszynkę do mielenia i szatkownicę do warzyw+młynek do kawy to robi się 2000zł jak nic.Boli!

   Nadal nie mam wybranego modelu i nadal się motam.Będę czytać do bólu i zobaczymy na co się zdecyduję.Podoba mi się Moulinex bo ma styl i dodatki za niecałe 1000zł z tym że misa 4l i moc 900W.Kenwood wygrywa misą i mocą.Jak mam ludzi to lux taki rozmiar misy i moc się nie zmarnuje.Z tym,że ta cena mnie rozwala.Niby kupuje się na lata,niby dobra firma.Z tym że wszystko teraz made in china i wiadomo,że nie trzymają jakości jak kiedyś.Mój Zelmer chodzi ponad 20 lat a jakbym kupiła teraz to tyle nie pochodzi.Tak więc zastanawiam się czy będzie działało na tyle długo,że warto zapłacić taaakie pieniądze.Wiem,że są droższe sprzęty,ale to już chyba lekka przesada,że kupuje się robota o wartości samochodu.      


   PS.Tekst napisany tylko pod dyktando moich przemyśleń co do funkcjonalności robotów.Chociaż jakby ktoś chciał posponsorować to nie mam nic przeciwko :D