wtorek, 12 sierpnia 2014

śliweczki-czyli moja ci osobista kasiora...




   Kiedyś na początku mojej znajomości z uprawami roślin wszelakich,mężu ci mój osobisty zapodał,że z kawałka pola wszelkie dochody będą moje.Na moje widzi-misię i wydatki wszelakie.
   Najpierw była zasadzona porzeczka czarna.Och jak ja jej nienawidziłam zbierać.Śmierdziała mi strasznie!Okazało się ,że cena była tak kosmiczna,że stosunek do włożonej pracy własnej i ceny był delikatnie mówiąc:nieadekwatny.
   Mężu był się zlitował i wyrwał ten cud produkcji owocowej w pi...u  ku mojej uciesze.A że chłopina co powie to tak być musi to zamiast porzeczki zasadził śliweczki.Ot 450 drzewek machnął na 0.3h.
   Ok.Jest dobrze.Śliwka duża,smaczna.Zbierasz w większości na stojąco a nie jak porzeczkę schylona do granic wytrzymałości kręgosłupa.
   Śliwka dorosła,zaczęła owocować i tu zaczęły się schody.W pierwszym roku mąż nie trafił z opryskiem na robaczka.Okazało się że śliwusia owszem luks wygląda ,ale niestety z wkładką i nijak do sprzedania się nie nadaje.Rok w plecy.Nic to sąsiedzka pomoc rzecz dobra.Przyszli sąsiedzi i oberwali wszystko!!Pewnikiem bimber był dobry bo na nic innego to się nie nadawało.
   Drugiego roku cena była oszałamiająca 0.30 gr. za 1 kg.Podniosłam bunt.Nie będę rwać i sprzedawać za takie marne pieniądze.Mam w nosie skup idę na rynek.No i jak powiedziałam tak zrobiłam.Zaczęłam handlować na rynku śliweczką.Handlu było miesiąc z przerwami na dni handlowe i nie.Cena przez parę lat oscylowała od 1.80zł. do nawet 4zł!Super.
   Niestety po czasie okazało się,że:handel na ulicy został zakazany i policja pędziła delikwentów aż miło.Dzięki nie piszę się.
   Towaru z owych 450 drzew było tyle,że nie sposób sprzedać go w detalu.
   Niestety na kolanach wróciłam do skupów.
   Ceny oczywiście oszałamiające,ale nadrabiałam tonażem.Niestety sama już tego nie uzbieram,trzeba ludzi.Przez ostatnie 3 lata miałam fart.W okolicznych skupach cena 60-80 gr.a ja znalazłam za 1zł.Hura,jest więcej!!
  W tym roku fart się skończył.Cena 40 gr.jak przed 10 laty i uwaga... trzeba prosić żeby kupili bo nie chcą brać!
   Dziś 3 dzień zrywania śliwki.Choćby człowiek pękł nie urwie więcej jak 250-300 kg.x40 gr.=100 -120 zł a człowiek bierze 90zł.i zostanie mi 10-30zł.Mój zarobek to to co sama zbiorę.Tylko teraz jak mam małego skrzata pod dachem to mi szkoda czasu z dala od niej,ale cóż trzeba to tałatajstwo zebrać,sprzedać,zapomnieć.
   Kokosów w tym roku z niczego nie będzie,a i jeszcze embargo matki rasiji na owoce nas dobije.Bo jabłka już są po 15 gr.a jak się zaczną jesienne zbiory to cena zleci na łeb na szyję!
   Nie ma jak być szumnie nazwanym producentem rolnym!
Kurna i jak tu nie szanować pracy męża w Wawie?Nie da się,trzeba dbać, i chuchać żeby tylko była.Bo z tych śliweczek to pewnie tylko na buty mi w tym roku starczy.
 

2 komentarze:

  1. Śliwki uwielbiam. Mówisz, że 40 gr za kilogram? Aż się wierzyć nie chce, jak się na sklepowe ceny. Rzeczywiście lepiej samemu sprzedawać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sklepowe ceny a ceny za jaką rolnik musi sprzedawać to ziemia a niebo.Różnica oszałamiająca.
    Mężu podawał przykład za jaką cenę rybacy sprzedają ryby do hurtu.Bodajrze było coś 1.5zł za 1kg. Tę samą rybkę w barze sprzedadzą za 50 zł za ?Chyba nie za kg. coś mi się wydaje że za mniej bo jak kiedyś machnęliśmy sobie pstrąga to rachunek wyniósł grubo ponad 100zł.I była to mała budka przy drodze a nie super restauracja.
    I tak można mnożyć przykłady. Towar przechodzi przez X rąk zanim dotrze do konsumenta i ówże zapłaci dużą sumę za coś co na początku kosztowało niewiele.Cóż,samo życie.

    OdpowiedzUsuń