niedziela, 15 czerwca 2014

sezon truskawek...


   Sezon truskawek w pełni.Niewiele tego mam,tyle co dla siebie,żeby było nie pryskane i żeby prosić się nie trzeba było sąsiadów o łubiankę do makaronu na obiad.Co drugi dzień zerwę 4-5 łubianek,wystarczy jak dla nas.
   Na przykładzie truskawek można zobaczyć było w tym roku jak to się zmienia punkt widzenia mojej osobistej rodzicielki.Zajechała na tydzień do mnie w gości.Ostatnio wygląda to tak,że ja mam roboty huk a rodzicielka siedzi całymi dniami na ławeczce z telefonem lub na leżaczku się opala.Nic to,przełknę to jakoś.Kobieta aktywna zawodowo,też jej się odpoczynek należy.
   Mam truskaweczki w dwóch miejscach.jedno to młoda plantacja,parę krzaczków tylko i tam łubiankę się zerwie i finito.Poprosiłam więc rodzicielkę żeby poszła i zerwała a ja w większy kawałek się zapuszczę.Poszła zerwała.Wyszła nawet niecała łubianka.Gdy zapełniłam już trzecią łubianeczkę,pytam się czy ma jeszcze miejsce w swojej.Miała,podrzuciła i już miała się zmyć,ale zatrzymałam ją i poprosiłam żeby ze mną dokończyła,to szybciej z tego ostrego słońca zejdę.Dokończyła i owszem,ale komentarz to był taki:
   -Truskawki to powinny z 10zł.kosztować kilogram!!
No cóż,jakby sama poszła na rynek i zobaczyła truskawki w tej cenie to za głowę by się złapała i psioczyła,że drogie.Jak posmakowała ten miód z drugiej strony to żadne pieniądze by ją nie usatysfakcjonowały jeżeli miała by je rwać.
   Ludzie rwą truskaweczki za marne 1.20zł.od łubianki.Co lepsi rwacze rwą ponad 100 szt.dziennie.W piekącym słońcu,bez skrawka cienia.Chyba,że czapeczkę można zaliczyć za cień.Ewentualnie w deszczu lejącym się za kołnierz,bo przecież zgniją.
Gospodarz w tym roku dostał cenę w skupie wręcz horendalnie wysoką,uwaga :2.20zł.od łubianki.Chyba,że była łuskana to 5.20zł od łubianki.Została więc gospodarzowi za łubiankę przysłowiowa złotówka.Z tym,że nie do końca.Trzeba było jeszcze odjąć koszty wyżywienia ludzi(bo obiad raczej dają) i koszty pielenia,oprysków od różnego świństwa lubiącego truskawkę.Poczynając od robala,po choroby grzybowe.
   Tak więc podsumowując,gospodarz bardzo by się cieszył gdyby sprzedał truskawkę chociaż za 5 zł.od łubianki a nie 10zł. od kilograma(no niech i ci pośrednicy coś zarobią,prawda).Zwróciły by mu się koszty i nawet coś zarobił na chleb.Bo niestety to nie te czasy kiedy za kasę z jednego roku można było spłacić cały kredyt w banku.Teraz często,gęsto rolnik mający nawet 10 hektarów musi dorabiać w pracy na etacie bo niestety zżerają go coraz większe koszty produkcji i zmowa skupów i producentów,którzy przed sezonem ustalają jaka będzie cena w tym roku.Niestety cena ustalana przez prywatne przedsiębiorstwa wykańcza producenta owoców.Szkoda,że rynek nie jest regulowany przez państwo.Może śmierdzi to komuną,ale jeżeli cena byłaby równa co roku to i producent mógłby coś zaplanować.Nabierze człowiek kredytów,na odbudowę plantacji np.po powodzi i nie ma później jak spłacić bo cena owocu jest zaniżona.Do tego producenci oprysków i nawozów prześcigają się z podwyżkami swoich produktów bo przecież rolnik dostaje dopłaty.A co mi po tych dopłatach,jak zakupy wszystkich środków ochrony roślin,ubezpieczenie ciągników,maszyn,koszty napraw i paliwa są duuużo wyższe.
  

5 komentarzy:

  1. Ty wiesz, że Cię w pierwszej chwili nie poznałam, ale jak zobaczyłam u Ciebie Tuptusianko, to już wiem, z kim mam do czynienia. Fajnie, że wróciłaś :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie ,ze jesteśmy znów razem.Brakowało mi tego.Tamten blog zlikwidował Onet bo na email pół roku nie zajrzałam.Dobra jestem,co nie :D
      Dojrzałam do nowego.I założyłam dopiero co.W budowie jest i taki jeszcze kulawy,ale jest.
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Hihih...No to jesteśmy wszystkie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ... Hihihi...Oj Lucyś, dobrz\e, że tu trafiłam, dobrze , że się odezwałaś :) Już buszuję po linkach- eko i tych ogrodniczych...Kochana moja :D Micha mi się śmieje... A poza tym. Ja miastowa i właśnie wyprowadzam się na wieś. Taką...głuchą wieś,. Tam jescze nawet drogi nie ma. Ma być ponoć we wrześniu jakiś początek jej robienia. ?I jestem cała w strachu,,,, /Czy ja dam radę, czy sobie tam poradzę...I jak czytam Ciebie...To jakoś nadzieja we mnie wstępuje, że dam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dasz,dasz Tuptusiu.Ja jak się wydałam za rolnika to nie wiedziałam co mnie czeka.Ot zwykła blokowa panna byłam.
      Teściówka pamiętam maleńki warzywnik zrobiła jak się Wercia urodziła.Ot 2-3m.i jak mi kazała pielić to stanęłam w pierwszej chwili i nie wiedziałam za co się wziąść.A następnego roku sama powiększyłam warzywnik i tak pomalutku,pomalutku i teraz pod moją pieczą jest pół hektara w ogrodzeniu bo pole to jednak domena męża.
      Najważniejsze powoli,żeby się nie przestraszyć :D A motywacją były zdrowe,nie pryskane warzywa dla dziecka.
      Pozdrawiam

      Usuń